W zeszlym miesiacu obchodzilam moje 37 urodziny - tak "starosc nie radosc"- chociaz nie calkiem. W zeszlym roku bylam troche w depresji w moje urodziny, chyba dlatego ze powoli sie starzeje, ale w tym roku mam kompletnie inne podejscie do zycia. Ten rok nauczyl mnie bardzo duzo o zyciu ktore duzo bardziej sobie dowartosciowuje. Pewnie ze bym chciala pozbyc sie tych paru zmarszczek na mojej twarz albo tych siwych wlosow ktore powoli rosna na mojej glowie ale z dnia na dzien naprawde nie mam na co narzekac. Moje zycie jest wspaniale chociaz pelne niespodzianek. Takze nie jest zle i ciesze sie ze mam 37 lat. Jestem w dobrej kondycji fizycznej, chyba lepszej niz kiedykolwiek w moim zyciu, mam bardzo dobra kariere zawodowa i jestem bardzo szczesliwa w moim malzenstwie. Pozatym to mam troche wiecej w glowie niz jak bylam nastolatka i mam duzo wiecej doswiadczenia w zyciu. Takze jest jak jest i mam nadzieje ze tak juz zostanie.
Urodziny moje obchodzilam w towarzystwie najblizszej rodziny. Moj maz zorganizowal "crab feast" takze zesmy wszyscy siedzieli na tarasie, jedli craby, pili szampana i rozmawiali do poznego wieczora.
Oczywiscie prezenty byly bardzo udane - zreszta jak co roku.
Moja milosc do Michael Kors nigdy nie zagasnie
Blue Crabs-Yummy!
Dzien przed moimi urodzinami bylismy z cala rodzina na koncercie Paul MacCartny. Skoro pisze o urodzinach i starzeniu sie - on ma 71lat i jest we wspanialej kondycji. Gral prawie przez 3 godziny. Pelen energi, zabawny, ciagle wspanialy glos i niesamowity muzyk. Mam nadzieje ze jak ja bede miala 71lat to bede w tej samej kondycji jak on jest. Co za legenda....